Jako, że świąteczne porządki mam już za sobą (wyjątkowo szybko, a raczej wcześnie w tym roku) i mam chwile wolnego czasu, to pozwalam sobie skomentować jeszcze jedną książkę, póki pamięć świeża chociaż już delikatnie przykryta kurzem czasu :) Mowa mianowicie o książce Stephenie Meyer pt Intruz. Tak tak, to ta sama autorka, która napisała Sagę Zmierzch, na której opis wyjątkowo dzisiaj nie mam ochoty.
Intruz jest kolejną książką dosyć sporej objętości jeśli chodzi o ilość stron (568), a i jej format jest niestandardowy i trochę zakłóca mój ład na półce. Książkę kupiłam po przeczytaniu całej Sagi Zmierzchu, ciekawa tego, co autorka tym razem wymyśliła. I pierwsze co nasuwa się na myśl- nie da się doszukać jakiegokolwiek podobieństwa między bohaterami Zmierzchu i Intruza, ba! doszukiwanie się go grozi zawodem i odrzuceniem książki na półkę. Przynajmniej na chwilę. Tak się stało przyznam szczerze ze mną. Za intruza brałam się dwa razy i dopiero za drugim razem udało mi się przebrnąć przez początek i wciągnąć na tyle, że w zasadzie przeczytałam go jednym tchem :) Oczywiście nie ma się tutaj co spodziewać szczególnie skomplikowanej fabuły, jednak autorce przyznać trzeba godną pozazdroszczenia pomysłowość- ja w każdym razie z takim pomysłem do tej pory się nie spotkałam.
Intruz jest powieścią, która pozwala nam trochę się rozmarzyć, albo poćwiczyć wyobraźnię, przedstawiającą nam obrazy świata, w którym "zło" ludzkiej natury zostaje zastąpione niemalże ideałem świata bez przemocy, a nawet pieniędzy. W trakcie czytania mamy szansę poznać ten wydawałoby się sztuczny, acz powszechny już świat, gdzie życie wydawałoby się idealne, ale po dłuższej chwili okazać by się mogło nudne i monotonne. Problem jednak w tym, że zalążki człowieczeństwa pozostają ukryte na bezludziu zakrytym piaskiem i skwarem słonecznym. To tam ludzie kryją się, skupiają w społeczność, pokazują, że jednak to możliwe. Cechy ludzi-ludzi, kontrastowane są z cechami ludzi-intruzów doskonale wyodrębniając nasze codzienne przyzwyczajenia, nawyki być może zachowania, które uznajemy po przeczytaniu tej książki za godne korekty, uwagi.
Jeśli chcecie "wyciągnąć" z książki przesłanie- pewnie Wam się to uda gdy będziecie mieli takie nastawienie, ale śmiało możecie wziąć ją do ręki w celu rozluźnienia, na trochę więcej wolnego czasu. Mnie gdzieś tam pod koniec popłynęła łezka, prawdę powiedziawszy jednak nie jestem pewna, czy to zamierzenie autorki, czy moja nadmierna wrażliwość :)
(źródło: Wydawnictwo Dolnośląskie)
Fajnie skonstruowana okładka, w tekście wyjaśnia się później mieniąca się na niej tęczówka. Można by się też doszukać odniesienia do stwierdzenia"oko zwierciadłem duszy", ale sami stwierdzicie sensowność tego porównania po przeczytaniu książki ;) Podobieństwo między okładkami "Doktorów" i "Intruza" jest przypadkowe :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz